Hello Sweet World!😎
Nowy przepis pojawia się na blogu już w 2020. „Nowy rok, nowa ja” to raczej nie moje klimaty. Cele i zadania na nowy rok, owszem mają swoją wartość i sam je sobie realnie wyznaczam, ale chyba więcej pozytywnego przynosi podejście retrospektywne. Analiza minionego roku i wyciągnięcie konstruktywnych wniosków na przyszłość. Zanim więc przejdę do dzisiejszego przepisu, trzeba dokonać pewnego podsumowania.
Na gruncie osobistym, 2019 był rokiem olbrzymiej zmiany, w sposób znaczący wpływającej na moje priorytety. W konsekwencji, czasu na blogowanie było zdecydowanie mniej, choć i tak starałem się wszystko pogodzić. Przeglądając statystki dotyczące zeszłego roku, 2019 to tylko 20 nowych postów, ale i tak na blog zaglądaliście, nie tylko do najnowszych wpisów. W 2019 na blogu największe zainteresowanie budziły (sam jestem zdziwiony wynikami, wydawało mi się, że będzie się to kształtować zupełnie inaczej):
5. Śniadaniowa rewelacja – toskańskie jajka na szpinaku i pomidorach (KLIK)
4. Śniadaniowa pizza z jajkiem (KLIK)
3. Potrójnie czekoladowe surowe brownie z truskawkami (KLIK)
2. Magiczny wywar Panoramixa – czyli bulion z kości podstawa wszystkich dań (KLIK)
1. Keto lody czekoladowe (KLIK)
Treningowo, biorąc uwagę wszystkie okoliczności i chroniczny brak snu, 2019 nie był rokiem złym. Grunt to nie wymagać od siebie niemożliwego – formę życia już miałem 😉 Lekki spadek siły był do przewidzenia, grunt, że kondycyjnie udało się poprawić po dramacie jakim były pierwsze tegoroczne Openy, a i kilka nowych skill’ów udało się podłapać, jak na przykład długo wyczekiwany Ring Muscle Up (a nawet 3 w serii). Ogólnie więc muszę być zadowolony.
W 2020 życzę sobie tego samego, utrzymania lub lekkiej poprawy kondycyjnej, opanowania butterfly’a lub hand stand walk, a jak sen nadejdzie, to fajnie byłoby jeszcze trochę siły odbudować/zbudować.
Przechodząc już do przepisu, dzisiejsza inspiracja pochodzi od samego Gordona Ramsey’a. Oglądając ten filmik na YouTube’ie (KLIK) wiedziałem, że muszę odtworzyć te naleśniki w bardziej samurajskiej wersji 🙂 Siłą rzeczy bezglutenowy naleśnik nie będzie miał tak fantastycznej konsystencji jak u Gordona, ale naleśniki na mące ryżowej naprawdę wychodzą zaskakująco miękkie i elastyczne – grunt by nie przesmażyć ich zbyt długo, bo wtedy staną się kruche i rozwalające. Zdecydowanie dobrym pomysłem jest również zjedzenie ich od razu po przygotowaniu, wtedy na pewno nie stracą konsystencji.
Rozgrzewające naleśniki z lekko pikantnym, indyjskim farszem ziemniaczanym. W wersji samurajskiej równie apetyczne i zachwycające. Serwowane np. z jajkami sadzonymi będą idealną propozycją śniadaniową. Samodzielnie sprawdzą się jako dobry posiłek przed- lub potreningowy.
Przepis ma tą też zaletę, że stanowi kolejną odsłonę #zerowaste i wspaniały sposób na recykling nadprogramowych pozostałości ugotowanych ziemniaków.
Składniki:
Naleśniki
- 2 łyżeczki kuminu (całego, nie mielonego)
- szczypta soli
- mały kawałek imbiru
- 1/2 papryczki chilli
- 3 ząbki czosnku
- oliwa z oliwek (do smażenia)
- 1/2 szklanki mąki ryżowej
- 2 jajka
- 3-5 łyżek
mlekanapoju migdałowego - sól i pieprz dla smaku
Ziemniaczany farsz
- szklanka gotowanych ziemniaków
- łyżeczka gorczycy
- biała cebula
- łyżeczka mielonej kurkumy
- sól i pieprz dla smaku
- oliwa z oliwek (do smażenia)
Wykonanie:
- Na suchej patelni prażymy kumin z odrobiną soli. Gdy kumin zacznie uwalniać wspaniały zapach, całość skrapiamy odrobiną oliwy z oliwek. Dodajemy starty świeży imbir oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Po chwili smażenia, dorzucamy drobno posiekaną papryczkę chilli. Smażymy jeszcze przez kilka chwil, po czym całość przekładamy do dużej miski.
- Na tej samej patelni rozgrzewamy 3 łyżki oliwy z oliwek. Dodajemy ziarenka gorczycy, a po kilku chwilach pokrojoną w piórka cebulę. Gdy cebula się zeszkli, posypujemy całość łyżeczką kurkumy. Szybko mieszamy, a następnie na patelnię wrzucamy pokrojone na mniejsze kawałki ugotowane ziemniaki. Doprawiamy solą i pieprzem i dokładnie mieszamy. Wyłączamy gaz i zostawiamy patelnię na ciepłym jeszcze palniku, by ziemniaki dalej chłonęły aromaty.
- Do miski z kuminem, imbirem i czosnkiem dodajemy połowę mąki. Mieszamy. Napój migdałowy (3 łyżki) roztrzepujemy z dwoma jajkami. Dodajemy masę jajeczną do mąki i całość energicznie mieszamy. Dosypujemy pozostałą mąkę i jeszcze raz energicznie mieszamy. Powinniśmy otrzymać gęste ciasto naleśnikowe – jeśli jednak ciasto jest zbyt gęste dodajemy kolejną łyżkę napoju migdałowego (albo i dwie – w zależności od mąki). Doprawiamy solą i pieprzem.
- Rozgrzewamy dużą i szeroką patelnię. Smażymy naleśniki. Za każdym razem rozcieramy odrobinę oliwy z oliwek po patelni za pomocą ręcznika papierowego, mieszamy raz jeszcze ciasto naleśnikowe i dopiero wlewamy ciasto naleśnikowe na patelnię rozprowadzając je równomiernie co całej patelni. Po chwili smażenia, z pomocą silikonowej szpatułki podważamy naleśnika by bez problemu „jeździł” po poruszanej patelni. Jeśli potrafisz, obróć naleśnik za pomocą podrzutu, jeśli nie – do obrotu najlepiej wykorzystać talerz.
- Gotowe naleśniki wypełniamy nadzieniem i składamy je wedle upodobań (na pół lub zwijamy, w trójkąty przy dużej ilości farszu może być ciężko 😜).
BOOM!💪🏼
PROTIP – z przepisu wychodzi mi około 4-5 dużych naleśników, co stanowi dwie naprawdę sycące porcje. Serwując naleśniki z jajkami sadzonymi, ilość porcji zwiększy się do trzech 🙂
Smacznego!
Paleoszef.