Hello Sweet World!😎
Ostatnio naszła mnie wielka ochota na bataty. Nie zastanawiając się długo, uwzględniając wszelkie wady mojego piekarnika nagrzewającego się z tysiąc lat, postanowiłem upiec je raz a dobrze 😉 Sześć naprawdę dużych batatów, dwie blachy – jedna doprawiona solą, pieprzem i cynamonem, druga – solą, pieprzem, papryką słodką i chilli. Wystarczyło do dwóch obiadów i jeszcze zostało w pudełku, w lodówce, na weekend. Trzeba wykorzystać, przecież nie może się zmarnować.
Myślałem o omlecie, ale jednak płynne żółtka przeważyły szalę na korzyść shakshuki. Czy nie ma lepszej potrawy na czyszczenie lodówki z resztek? Słowo oznacza przecież „wielki bałagan”😜
Składniki:
- łyżka oleju kokosowego
- czerwona cebula
- 6-7 dużych liści jarmużu
- 1/2 szklanki upieczonych batatów (sól, pieprz, słodka papryka i chilli)
- 4 jajka
- tymianek
- płatki wędzonej papryki
- sól i pieprz dla smaku
Wykonanie:
- Na patelni rozgrzewamy olej kokosowy.
- Podsmażamy pokrojoną w piórka czerwoną cebulę, oprószoną grubo-zmieloną solą.
- Gdy cebula się zeszkli, dodajemy porwany na mniejsze kawałki jarmuż oraz bataty.
- Smażymy przez kilka minut, doprawiamy tymiankiem, solą i pieprzem.
- Całość rozkładamy równomiernie po patelni, na którą następnie wbijamy 4 jajka.
- Patelnię przykrywamy i smażymy przez ok. 2-3 minuty do ścięcia się białek. 3 minuty zapewnią optymalną konsystencję, z płynnymi żółtkami.
- Gotową shakshukę dekorujemy płatkami wędzonej papryki i serwujemy, ewentualnie doprawiając solą i pieprzem dla smaku.
BOOM!💪🏼
Nie marnujmy jedzenia. Wszelkie warzywa i pozostałości mięs można banalnie wykorzystać na śniadanie z jajkami – czy to w formie omletów czy właśnie shakshuki.
Paleoszef.