Hello Sweet World!😎
W dzisiejszym poście chciałem się pochylić nad naszą owocną współpracą z zawodnikiem Crossfit klasy Elite Maćkiem „Vikingiem” Ostapowiczem (KLIK), któremu doradzam dietetycznie już od dwóch i pół miesiąca. Viking trafił do mnie, z precyzyjnie ułożonym planem dietetycznym, który niestety się nie sprawdzał. Teraz uważajcie, Maciek jadł naprawdę czysto, stosował się do założeń paleo, z lekkim ukłonem w stronę diety samuraja. Nisko przetworzona żywność, bez glutenu i laktozy – słowem przykładny paleo-sportowiec z dietą w okolicach 5000 kcal. Dieta paleo, w jego wydaniu, przestała się sprawdzać – pojawiły się najróżniejsze problemy żołądkowe, z biegunkami i zgagami na czele. A tu zaraz zawody i weź tu człowieku trenuj z problemami żołądkowymi. Trzeba szybko działać, bo sytuacja była mocno poważna, dieta, mająca stanowić ten ułamek procenta decydujący o przewadze sportowca nad rywalami, stała się dużym problemem.
Patrzymy na jadłospis – bardzo wysokie tłuszcze, słuszna ilość białka i odrobina węglowodanów (ale na tyle spora, że ketoza absolutnie nie wchodziła w rachubę). No i zaczęliśmy przekonywanie, że zawodnicy Crossfit potrzebują paliwa do treningów i charakterystyka wydatków energetycznych wymaga znacznego udziału węglowodanów. Że bardzo duży udział tłuszczów w posiłkach przedtreningowych zmusza organizm nie tylko do walki z olbrzymim stresem jakim jest każdy trening, ale jeszcze wymaga trawienia tych tłuszczów w jego trakcie. Ziarnko do ziarnka. Kropla drążyła skałę. Mimo obaw, odwróciliśmy strukturę żywienia opierając się w znaczącej większości na węglowodanach. Efekt, pełen sukces. Więcej energii i chęci do treningów, ale przede wszystkim koniec problemów żołądkowych. Dieta cały czas oparta na paleo, ale już z dużo istotniejszym dodatkiem bezglutenowych zbóż (kaszy jaglanej, gryczanej oraz ryżu), gdyż w tym wydaniu dużo łatwiej skonstruować żywienie wysokowęglowodanowe.
Doceniając dotychczasowe sukcesy, nie zatrzymujemy się i walczymy o więcej. Wypatrujcie Vikinga na szczytach Crossfitowych tablic 😉
Nie byłbym jednak sobą, gdyby post o udanym początku współpracy nie został wzbogacony przepisem. A jaki przepis lepiej pasuje do naszej historii niż wysokowęglowodanowa przekąska?😜 Ku mojemu zdziwieniu, w Biedronce udało mi się ostatnio zakupić żółte platany. Ucieszyłem się strasznie, bo jedyny raz kiedy je jadłem, kupowałem je „za miliony monet” na Hali Mirowskiej. Tym razem udało się bliżej i znacznie taniej, a to oznacza, że ich dostępność chyba się zwiększa. A skoro tak, to przepis na najprostszą na świecie węglowodanową przekąskę może zagościć na blogu 😂
Smażone cynamonowe platany
Składniki:
- 2 dojrzałe żółte platany
- 1/2 łyżki oleju kokosowego do smażenia
- szczypta cynamonu
Wykonanie:
- Zaczynamy od obrania platanów. Obcinamy obie końcówki i nacinamy skórkę platana przez całą jego długość (od jednego uciętego czubka do drugiego). Następnie ściągamy skórkę – jeśli platan był dojrzały nie powinniście mieć z tym żadnego problemu.
- Na dużej patelni rozpuszczamy olej kokosowy.
- Platany kroimy na plasterki, które następnie umieszczamy na rozgrzanej patelni. Jeśli plasterki nie mieszczą się obok siebie na patelni, konieczne będzie smażenie na tury.
- Smażymy do zbrązowienia, przez ok. 2-3 minuty. Obracamy na drugą stronę i również pozwalamy by uzyskały śliczny brązowy kolor. 1-2 minuty powinno wystarczyć.
- Jeszcze ciepłe platany należy oprószyć cynamonem i od razu podawać.
BOOM!💪🏼
PROTIP – dojrzałe smażone platany są wystarczająco słodkie, więc absolutnie nie potrzeba ich dosładzać. Niemniej, jeśli naprawdę potrzebujecie więcej słodyczy, możecie oprószyć platany erytrolem / ksylitolem po umiejscowieniu ich na patelni.
Smacznego!
Paleoszef.