Hello Sweet World!😎
W niedzielę byłem na bardzo fajnym szkoleniu organizowanym przez Dawida z Barbell Kitchen – „Dieta i suplementacja w Crossfit”. Dawid, jak mantrę, powtarzał nam, że w Crossficie diety niskowęglowodanowe – w znakomitej większości przypadków – się nie sprawdzą. Z pustym bakiem daleko nie dojedziemy, a o dobrym wyniku w Fran nie mamy nawet co marzyć 😉 Czyli coś o czym wiedziałem, coś co czułem już po keto-eksperymencie, uderzyło mnie teraz ze zdwojoną siłą – więcej węgli. System żywienia oparty o carb-targeting (jedzenie węglowodanów okołotreningowo) oraz carb-backloading (spożywanie węglowodanów na kolację) wydawał mi się racjonalny i odpowiednio skonstruowany pod aktywny tryb życia. Ale po przeliczeniu, wyszło mi, że nie zbliżam się nawet do dolnych granic odpowiedniej podaży węglowodanów (w przeliczeniu do ilości treningów wykonywanych w tygodniu). To co się sprawdza przy lekkich treningach 3-4 razy w tygodniu, nie jest najlepszym rozwiązaniem gdy ich liczba wzrasta do 7-8…
Całość tej wiedzy idealnie skomponowała się też z wynikami pierwszych zajęć dla bardziej zaawansowanych Dzików. Pierwszy met-con jeszcze zamknąłem w time-capie, ale w drugim energię odcięło, barki paliły jak złe, i ledwie się zmusiłem, żeby go skończyć (ale trzymając się maksymy mojego ulubionego crossfitowego vlogera – we don’t quit – Team Richey). Wiadomo, po części, przyczyną zapaści jest zbyt mała ilość met-conów, wykonywanych kolejno po sobie, ale i pusty bak też mógł się przyczynić do tak niesatysfakcjonującego występu 😉
Od poniedziałku testuję więc węglowodany w każdym posiłku. Zobaczymy jak to wpłynie na mój performance 😜 Skoro z wiekiem, zaczęła u mnie wygrywać zasada eat to perform, to równie dobrze mogę przestać się obawiać tych diabolicznych węglowodanów w posiłkach w ciągu dnia…
Żeby nie być gołosłownym, wzrost podaży węglowodanów zacząłem już w niedzielę – kończąc dzień puddingiem z tapioki.
Składniki:
- 400 ml mleka migdałowego
- 1/4 szklanki tapioki
- jabłko (starte na tarce)
- łyżeczka cynamonu
- erytrol / ksylitol / stevia – według uznania
- szczypta soli
- miarka odżywki białkowej (opcjonalnie)
- łyżka suszonych jagód goji (opcjonalnie)
- kruszone ziarna kakaowca (do dekoracji)
Wykonanie:
- W małym rondelku, perełki tapioki zalewamy mlekiem migdałowym i odstawiamy na godzinę.
- Do rondelka dodajemy starte jabłko, cynamon, słodzidło, jagody goji (jeśli ich używamy) oraz szczyptę soli. Gotujemy na małym ogniu przez ok. 15:l-20 minut, tj. do momentu gdy perełki tapioki staną się przezroczyste.
- Jeśli używamy odżywki białkowej, dodajemy ją po zakończeniu gotowania (najlepiej wymieszaną już z 2 łyżkami wody). Całość dokładnie mieszamy.
- Pudding przelewamy do dwóch szklanych naczynek i odstawiamy do ostygnięcia.
- Posypujemy odrobiną cynamonu i kruszonymi ziarnami kakaowca.
- Podajemy lekko ciepłe lub schłodzone w lodówce (w wersji jabłkowej zdecydowanie optuje za pierwszym rozwiązaniem 😉).
BOOM!💪🏼
PROTIP – klasycznie pudding z tapioki robi się na mleku kokosowym, ale mi zależało na niższej ilości tłuszczów. Mleko migdałowe sprawdza się w tej roli wyśmienicie, ale jak preferujecie kokosowy posmak, możecie spróbować mleka kokosowego lub mleka kokosowego z wodą (w proporcjach 1:1). Aha, z podanej ilości składników wyszły mi 2 mniejsze porcje, lub jedna olbrzymia – potreningowa 😜
Smacznego!
Paleoszef.
1 myśl w temacie “Pudding z tapioki (jabłkowo-cynamonowy)”