Keto-friendly, Kolacja, Low-carb, Meksykańska, Obiad, Paleo, Przekąska, Słowo pisane, Włoska

Prawie calzone (paleo, keto)

Hello Sweet World!😎

Miniony weekend spędziliśmy w Bratysławie i powiem, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tym miastem. Wspaniała miejscówka na krótki weekendowy wypad ze znajomymi. Przymiotnikiem, który – według mnie – najlepiej opisuje stolicę Słowacji jest kameralna. Wszędzie jest blisko, starówka jest bardzo kompaktowa, także w ciągu dwóch dni można zobaczyć nie tylko najciekawsze atrakcje Bratysławy, ale i zamek Devín, z którego można się napawać takimi widokami.

widok na Dunaj z zamku Devín

To nie jest blog podróżniczy, więc jeśli chodzi o widoki, to poprzestanę na powyższym krajobrazie. Ale możecie uwierzyć mi na słowo, Bratysława na weekend to zdecydowanie miejsce godne polecenia.

Jeśli chodzi o wrażenia kulinarne – Paleoszef lubuje się w turystyce zamkowo-kulinarnej 😜 – Bratysława okazała się zaskakująco miejscem bardzo paleo-friendly. Słowacy jedzą sporo mięsa, więc nie spodziewałem się problemów ze znalezieniem propozycji obiadowej. Ale okazało się, że Bratysława przeżywa paleo boom.

Najpierw odwiedziliśmy kawiarnię, która zachwyciła nas nie tylko rewelacyjną kawą i naprawdę smacznymi paleo deserami…

podróże kształcą przynajmniej mam inspirację do nowych deserów 😜

Nasz zachwyt był tak duży, że następnego dnia udaliśmy się tam powtórnie, tym razem również na śniadanie. Bio produkty naprawdę wysokiej jakości. Filozofia zgodnie z którą jednym z najgorszym elementów współczesnej diety są tłuszcze trans – więc wszystkie potrawy z karty są od nich wolne. Paleoszef – i nie tylko – czuł się jak w niebie.

omlecik 💙

A byłbym zapomniał – miejsce nazywa się Schöndorf Bio Cafe i naprawdę warto je odwiedzić!

paleo approved 😉

Kolejną paleo atrakcją był lokalny targ w odnowionej hali Stará tržnica. Lokalni producenci żywności i okoliczni rolnicy co sobota zjeżdżają do starej hali targowej. Były warzywa i owoce, ogrom przeróżnych serów, ale też kolejne paleo słodkości. Lokalnie, sezonowo i w przystępnych cenach.

Zaskoczeniom nie było końca. Przymusowy przystanek w aptece, a tam sporo zdrowej, organicznej żywności, w tym przekąska, której sobie nie mogłem odmówić – chipsy kokosowe w przyprawie chilli. Całkowicie moje smaki 😃

paleo snack!

Podsumowując, wyjazd był naprawdę udany. Bratysławę polecam nie tylko z uwagi na paleo doznania 😜 

Przejdźmy w końcu do przepisu, bo przecież tylko po to tutaj zaglądacie 😉

Prawie calzone

Dobra, tak naprawdę to dzisiejszy przepis z calzone ma niewiele wspólnego. Wspólna jest koncepcja, dużego pieroga z nadzieniem, ale po prawdzie podobieństwa tutaj się kończą. Nazwa prawie calzone jest mocno umowna i trochę na siłę narzucona z uwagi na brak lepszego pomysłu. Bo danie bardziej przypomina mi calzone niż polski pieróg. A może to nadziewany placek? Jest w ogóle coś takiego?

Może Wy macie lepszy pomysł na nazwę potrawy? Dajcie znać w komentarzach!😉

Ze swojej strony mogę śmiało zapewnić, że potrawa jest pyszna – letnio orzeźwiająca, delikatna w smaku. Nadaje się idealnie do spakowania do pudełka, a więc sprawdzi się zarówno w lunchboxie jak i koszyku piknikowym 😜

Za orzeźwiający charatker naszej potrawy odpowiadają w równej mierze świeże zioła (u mnie prosto z balkonowego mini ogródka) i kwaskowaty sumak, który tak często nadaje wyjątkowy charakter potrawom kuchni arabskiej. Co ciekawe sumak rośnie również w Polsce, ale niestety warunki atmosferyczne (albo nasz klimat) mocno wpływają na smak i możliwość kulinarnego zastosowania, także raczej nie poleca się spożycia krajowego sumaku 😉 Jeśli natomiast nie macie pomysłu co przywieźć z wycieczki do Maroka, przyprawy powinny być Waszym pierwszym celem 😁

Moja wersja calzone – tylko czy ta nazwa jest odpowiednia?

Składniki:

Calzone

  • 2 duże paleo chlebki naan (tu przepis)
  • 1/4 czerwonej cebuli
  • 1/4 zielonego ogórka
  • łyżka natki kolendry
  • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
  • sól i pieprz dla smaku
  • odrobina koziego sera (opcjonalnie)
  • olej kokosowy do smażenia

Orzeźwiająca sałatka

  • 1/2 pęczka natki kolendry
  • 2 łyżki świeżej mięty
  • 1/2 czerwonej cebuli
  • ogórek zielony
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • łyżeczka sumaku
  • łyżeczka tymianku
  • sól i pieprz dla smaku

Wykonanie:

  1. Przygotowujemy ciasto na chlebki naan zgodnie z klasycznym przepisem. Możemy podwoić ilość składników, żeby zrobić 4 bardzo duże placki. Ciasto odstawiamy do wyrośnięcia.
  2. Przystępujemy do przygotowania składników na nadzienie naszego calzone oraz orzeźwiającą sałatkę. Natkę kolendry drobno siekamy. Czerwoną cebulę oraz ogórek kroimy w kostkę.
  3. W małej miseczce mieszamy łyżkę kolendry, 1/4 ogórka i 1/4 cebuli. Skrapiamy oliwą z oliwek. Do miski dodajemy odrobinę pokruszonego koziego sera (jeśli dieta nam na to pozwala). Ewentualnie doprawiamy solą i pieprzem.
  4. W dużej misce przygotowujemy naszą sałatkę. W misce umieszczamy pozostałą część kolendry, ogórka i czerwonej cebuli. Dodajemy posiekaną świeżą miętę. Doprawiamy sumakiem i tymiankiem oraz solą i pieprzem. Całość polewamy oliwą z oliwek.
  5. Podczas gdy zajmowaliśmy się nadzieniem i sałatką, ciasto na chlebki zdążyło już wystarczająco dojrzeć. Ciasto dzielimy na dwie równe części (4 jeśli podwoiliśmy ilość składników). Każdą część rozwałkowujemy na w miarę równe okrągłe placki (najwygodniej to zrobić umieszczając placek pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia).
  6. Gdy mamy już przygotowane oba (albo cztery) placki, możemy formować nasze prawie calzone. Na środku pierwszego placka umieszczamy dwie-trzy łyżki naszego nadzienia (nadzienie ma zajmować jedynie środek placka i tworzyć lekką górkę).
  7. Następnie całość przykrywamy drugim plackiem, delikatnie dociskając zewnętrzną część, tak jakbyśmy lepili dużego pieroga. Ciasto z mąki kokosowej jest bardzo plastyczne, w związku z czym nie będziemy mieć problemu z odpowiednim sklejeniem obu placków. Nasze calzone powinno być okrągłe a nie półokrągłe jak w tradycyjnym calzone (mówiłem już, że danie z calzone ma niewiele wspólnego?😜).
  8. Pieroga przykrywamy arkuszem papieru do pieczenia i lekko rozwałkowujemy. Nie przejmujemy się jeśli odrobina nadzienia przebije się przez pierogowe ciasto. Po pierwsze, mąka kokosowa świetnie chłonie wilgoć, więc nie będziemy mieć problemu z rozmokłym calzone. Dodatkowo, lekko widoczne kawałki zielonego ogórka, czerwonej cebuli lub kolendry zdecydowanie zwiększą atrakcyjność wizualną naszego calzone.
  9. Jeśli podwoiliśmy ilość składników na calzone powtarzamy „lepienie pieroga” 😉 Niewykorzystaną część nadzienia dodajemy do naszej sałatki.
  10. Na dużej patelni, na średnim ogniu, rozpuszczamy łyżkę oleju kokosowego, pozwalając patelni solidnie się rozgrzać. Na patelni umieszczamy nasze calzone i smażymy przez ok. 3 minuty. Obracamy i smażymy przez dodatkowe 3 minuty. Cały czas uważamy, żeby nie przypalić calzone 😜 Ma być jedynie ładnie zarumienione.
  11. Calzone kroimy na pół i podajemy razem z sałatką.

BOOM!💪🏼

PROTIP#1 – jeśli nie macie sumaku, kwaskowate orzeźwienie sałatki możecie spróbować uzyskać dzięki skórce z cytryny lub odrobinie soku z limonki.

PROTIP#2 – kozi czy owczy nabiał nie mieści się w klasycznym paleo, ale tzw. odmiana primal go dopuszcza. Dużo niższa zawartość laktozy (ale nie tylko to) powoduje, że niejednokrotnie osoby mające problemy po spożyciu krowiego nabiału, tych samych dolegliwości po kozim nabiale nie odczuwają. Ze swojej strony tylko dodam, że mi kozi ser akurat w ogóle nie szkodzi, tak samo jak prawdziwy wiejski twaróg. Niemniej spożywam je naprawdę sporadycznie. Na pewno lepszy taki cheat niż fast food czy donuty 😜

PROTIP#3 – nadzienie naszych calzone można przygotować absolutnie dowolnie. Któregoś dnia przygotowałem Żonie wersję z szynką i mozzarellą. Jeśli więc nie zależy Wam na paleo, przy gotowaniu ogranicza Was tylko Wasza wyobraźnia. W komentarzach podzielcie się Waszymi pomysłami na nadzienie 🙂

Smacznego!

Paleoszef.

Ps. naprawdę będę wdzięczny za propozycję rebrandingu mojego nowego dania 😊

Ps2. w sumie całkiem przyjemnie pisało się w samolocie krótkie podsumowanie weekendu w Bratysławie. Jeśli interesuje Was relacja skupiona na mieście, a nie paleo niespodziankach, dajcie znać a pobawię się – w wolnej chwili – w blogera podróżnika 😜

3 myśli w temacie “Prawie calzone (paleo, keto)”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s